wtorek, 26 kwietnia 2011
"Lester Bangs' Basement", czyli śmierć kolekcjonera
Pamiętam czasy, kiedy czekałam godzinami na audycję radiową, żeby usłyszeć nowy singiel ulubionego zespołu. Kiedy wydzwaniałam tygodniami do empiku w Katowicach, czy już przyszła ta nowa płyta Oasis (to było bardzo dawno temu, proszę mnie nie oceniać). Kiedy pieniądze z kieszonkowego szły, zamiast na drugie śniadanie, na dyskografię Led Zeppelin (co w dłuższej perspektywie odbiło się pozytywnie zarówno na moim guście muzycznym jak i na figurze).
Wracając do sedna sprawy. Trochę dziwnie się czuję z tym, że przyszłe pokolenia nigdy nie zrozumieją, co to znaczy "upolować" płytę. Nastąpiła cicha rewolucja: właściwie wszystko, co mógłby sobie wymarzyć przeciętny fan muzyki i filmu jest w sieci. Internet to Biblioteka Aleksandryjska naszych czasów. Tylko że do takiej biblioteki trzeba było mimo wszystko ruszyć dupę.
Artykuł "Lester Bangs' Basement. What it means to have all music instantly available" na slate.com, choć przydługawy i pełen opisów przygód autora ze ściąganiem obskurnych filmów, odpowiada na wiele ciekawych pytań i proponuje jeszcze więcej sposobów jak ściągnąć nieściągalne.
Oto klika fragmentów.
"The so-called "illegal media" are often more consumer-friendly and easier to use than the legal."
"By my crude estimation, you can probably fit whatever your definition of the pop music canon is on the 1 terabyte hard drive most desk computers come with these days—that's 1,000 gigabytes. Let's say that's the equivalent of some 15,000 albums, depending on the sampling rate of your MP3s, or the equivalent of an average of three releases a week over the last 50 years."
"As a new generation of music fans comes of age unimpeded by moral or technological roadblocks to this form of collecting, even discographies will become too minuscule to play with. It will be increasingly easy for fans to share massive archives containing the complete works in given eras of music: the Complete British Invasion … Singer Songwriters from Dylan to Oberst … punk and post-punk—you get the idea."
"For some, the enjoyment of art or culture has fetishistic aspects. To them, being a fan is about something more than just experiencing the art. There will always be collectors, fixating on the physical objects, like the great LP jackets from the 1960s and 1970s. In the 1990s, in the underground and alternative-rock worlds, labels like Sub Pop, exploiting their brand, played to this side of their fans' nature with innovations like the singles club, convincing people to shell out serious money for nonalbum Nirvana and Mudhoney 45s."
"Still, it's all fun, and back in the day it could, sometimes, give one a thrill, like when a band in concert, say, played a song you knew but the rest of the crowd didn't. Those days are probably over. But I also know what fans don't always admit: That the vast majority of the rare stuff wasn't all that good."
I jeszcze ciekawe słowa krytyka i poety Dana Chiassona:
"[T]he experience of making and taking in culture is now, for the first time in human history, a condition of almost paralyzing overabundance. For millennia it was a condition of scarcity; and all the ways we regard things we want but cannot have, in those faraway days, stood between people and the art or music they needed to have: yearning, craving, imagining the absent object so fully that when the real thing appears in your hands, it almost doesn't match up. Nobody will ever again experience what Keith Richards and Mick Jagger experienced in Dartford, scrounging for blues records."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz