Wczoraj w Krakowie odbył się koncert będący częścią trasy promującej nowy album Kasi Nosowskiej "8". Koncert przedziwny i przepiękny. Serio, na taki show możnaby iść nawet gdyby nie było muzyki. Wizualnie był połączeniem jakiegoś wczesnego koncertu Pink Floyd i tego czaderskiego pokazu w obserwatorium astronomicznym w Chorzowie. Piękny i dobry.
Nosowska jak wiemy daje rady, nie wali na scenie szpagatów bo nie musi. Taka antyteza Edyty Herbuś w tym nocnym klubie w LA trochę. Ale zbaczam z tematu. Tak entuzjastycznej publiczności nie widziałam bardzo dawno. Jestem pewna, że dziewczyna która stała za mną nie będzie mówić jeszcze przez tydzień. Dziewczyna na lewo ode mnie zemdlała, ale to był pewnie akurat efekt braku tlenu w pomieszczeniu który był tak nieznośny że dziwię się, że nie zemdleli wszyscy. Plus dla zespołu, szczególnie dla Staszka Wróbla, minus dla Rotundy.