niedziela, 18 stycznia 2009

Polskie zespoły alternatywne w kulturze masowej

Nad tym tematem pracowałam długo. Kiedyś ktoś odkrył, że w Krakowie powstał pomnik warszawskiego zespołu Hatifnats. Postanowiłam pójść tym intrygującym tropem, pchana przez dziennikarską paranoję, a ciągnięta przez teorię rock'n'rollowego spisku, który trzymał za rękę jeszcze więcej paranoi. Pozwalam sobie teraz opublikować wyniki moich ekstensywnych, przemyślanych, 10-minutowych badań na googlu.


Wszyscy narzekają, że rodzimi artyści nie mogą sie przebić za żelazną kurtynę, a okazuje się, że w Belgii kult Much ma się dobrze.


(zamysł artysty pozostaje dla mnie jednak niejasny. Możliwe, że artysta był fanem wczesnych demówek, a zawód spowodowany przez "Terroromans" znalazł ujście w takiej oto właśnie formie)


Raz na jakiś czas można zaobserwować fenomen z gatunku "performance art", zwłaszcza w tej mniej fajnej części miasta w sobotę wieczorem. Chociaż wymiar moralny tego rodzaju sztuki jest godny potępienia, cieszę się, że kult pionierskiego zespołu The Car Is On Fire jest wciąż żywy:



Mimo iż nasz najbardziej znany zespół z gatunku muzyki "piwnicznej", New York Crasnals, odwiedził piękne miasto Wrocław dopiero w czwartym roku swojego istnienia, wrocławianie nie czekali ze stawianiem panom monumentów. Oto jeden z wielu, mający symbolizować zmagania zespołu z materiałem na nową płytę:



Zespół Renton doczekał się ekranizacji swojej dotychczasowej działalności w postaci kultowego filmu Trainspotting. W filmie bohaterowie oparci na członkach zespołu oddają się tradycyjnym rozrywkom młodzieży i mówią z przekonywującym warszawskim akcentem, wszystko to w scenerii naszej pięknej stolycy:



Pozostając w krainie kinematografii, warto wymienić znany serial luźno bądź obciśle oparty na przygodach z trasy zespołu California Stories Uncovered:



Norweski artysta Edvard Munch już pod koniec XIX wieku antycypował hit jakim stanie się nowe wydawnictwo George Dorn Screams:



Na cześć przebrzmiałego zespołu Myslovitz założono ponoć nawet miasto, którego reprezentacji wizualnej nie będę tu prezentować ze względów estetycznych. Podsumowując te jakże, przyznacie, nieprzyzwoicie odkrywcze badania, warto też napomknąć że zespół Kumka Olik ma nawet swój amerykański tribute band, Kings of Leon.

Kumka Olik


Kings of Leon



Jestem pewna, że tymi badaniami nie wyczerpałam tematu, jak również że nasze jaśniejące młode talenty dalej będą doceniane na całym świecie w formie pomników, obrazów, nazw miast, a może i filmów pornograficznych. Są to piękne i jakże potrzebne wkłady w nasz rodzimy rock'n'roll, którego rozwoju i sławy przecież wszyscy pragniemy.

5 komentarzy:

Against The Beat pisze...

doktorat i Dr. Pepper dla tej pani!!!
jestem zachwycon i czytam raz jeszcze i jeszcze i jeszcze!
joł spowite mgłą prosto z Jeżyc!

Anonimowy pisze...

No racja, racja ;)))
się zgadzam z taki spojrzeniem, rzecz jasna!
zauważyłem, zainspirowany tym kierunkiem postrzegania świata, że
zespół APTEKA ma olbrzymią rzeszę fanów w naszym kraju :D
nawet nie podaję przykładów, wystarczy wyjść na ulicę :)))

Anonimowy pisze...

Droga pani Redaktorko,
W uzupełnieniu fenomenalnego wywodu na temat hołdów składanych polskim zespołom przez narody świata, chciałem wskazać pomnik Ścianki w Jerozolimie. Jest to fantastyczny przykład ubolewania narodu nad nieposiadaniem takowego zespołu we własnym kraju. Równie monumentalny był nieistniejący już pomnik Ścianki w Berlinie. Zlikwidowano go prawdopodobnie, by lansować niemiecką scenę indie. Niemcy to Niemcy...

Pozdrawiam!
Dr. Srindie / Cracow University Of Rock'n'Roll (Department of 3miasto Indie Scene)

karutek. pisze...

Nie należy zapominać o codziennie oddawanych w zaciszu wielu domów i biografii ludzkich hołdach znanemu i lubianemu artyście o pseudonimie Bajzel!

A nieznany szerzej zespół Radiohead nagrał nawet tribute płytę dla formacji Kid A.

mary pisze...

aaa tak. monumentow ku czci bajzla u mnie w domy mnogosc.